Dangerous Street. Recenzja gry.

Dangerous Streets Amiga Cover Box

Dziś rozpoczynamy nowy cykl – Klub Porażka. Jak nietrudno sie domyślić, będziemy się tutaj dokładniej przyglądać grom, w które niekoniecznie chcielibyście zagrać:) Być może mieliście je nawet kiedyś w rękach, tylko po to, by po pięciu minutach zakląć szkaradnie! Albo zwiesić głowę i głęboko westchnąć, jeśli dyskietki/płytę/kasetę/kartridż (niepotrzebne skreslić) zakupiliście na giełdzie u pirata. Tak, tak, kiedyś nie było internetu, torrentów i darmowego porno dla wszystkich… Wiem, że trudno to sobie wyobrazić, ale w takich czasach dorastalismy my:) Ale przejdzmy do sedna, mianowicie do produkcji Dangerous Streets wydanej na Amigę. 

Dangerous Streets Amiga Fighters
Dangerous Streets Amiga Fighters

Wszyscy chyba słyszeli o seriach Street Figher i Mortal Kombat.  Amigowcy swego czasu zagrywali się również w Shadow Fighter oraz serię Body Blows. A najstarsi Indianie wciąż na pewno pamietają International Karate+. Na pewno znalazłoby się również kilku fanatyków, którzy pamiętaja o Elfmanii, Full Contact lub Brutal: Paws of Fury.  A czy pamięta ktoś o Dangerous Streets? Muszę sie przyznać, że  podczas mojej kilkunastoletniej przygody z Amigą, nigdy sie z tą grą nie zetknąłem. Do uruchomienia jej zaintrygowala mnie głównie ocena, jaką tej produkcji przyznał magazyn Amiga Power w 1994 roku. 3 %.

W pierwszej chwili wydawało mi się, że może coś źle odczytałem, albo  mój PC  stara się ze wszystkich sił przeszkodzić w napisaniu artykułu, traktującego o innej platformie.  Dywersja, Windows, Microsoft… W sumie wszystko by się zgadzało…

Postanowilem sprawdzić u zródła:) Niestety, blaszak nie sabotował mojej pracy… Oto dowód: skan z recenzją gry: klik .

Któż odpowiada za tą nieszczęsną produkcję?  Otóż gra została stworzona przez Micromanię i wydana przez Flair w 1994 roku.

Dangerous Streets

Okładka wygląda dość intrygująco. Pół naga panienka po lewej stronie, nażelowany osobnik w stylu Jamesa Deana po prawej. W tle Indianin, a na samym przodzie – osobnik z wytrzeszczem i goglami narciarskimi. Gdybym nie wiedział o czym jest ta gra, pomyśałbym, że  być może jej akcja toczy się w swiecie Cyberpunka, tudzież Shadowruna.  Okładka jednak to tylko okładka; nie ona jest najważniejsza, prawda?

Czas najwyższy przyjrzeć się samej grze. Ukazały sie jej dwie wersje: na płycie CD oraz wersja dyskietkowa, z którą ja miałem do czynienia.

Dangerous Streets Amiga
Dangerous Streets Amiga

Po uruchomieniu gry ukaże nam się dość paskudne logo twórców Dangerous Streets. Po chwili pojawi się nie mniej tandetny ekran tytułowy, zachecajacy by nacisnac „fire” .

W tle przygrywa kiepska muzyka, której nie da się słuchać i która rani uszy, więc jako szczęśliwy posiadacz joysticka, czym prędzej „fire” nacisnąłem. Na ekranie opcji mamy do wyboru grę z drugim graczem, pojedynek z komputerem lub turniej.  Naturalnie, wybrałem ostatnią opcję. Jako, że zawsze byłem leszczem w bijatykach, poszedłem na łatwiznę i ustawiłem poziom trudności na łatwy. A co, jak  szaleć to na maksa! Przez chwilę zastanawiałem się, czy nie poćwiczyć ciosów, wybierając grę dla dwóch graczy… Ale przecież, karate pumo, lepsze niż sumo, jak swego czasu śpiewał zespół TPN25. Tak więc wybrałem opcję „straszliwe ciosy, łamią się nosy!”, czyli w skrócie – turniej.

Wojownicy, czyli o walce słów kilka!

Wcielić się możemy w jednego z ośmiu wojowników.  Mój wybór padł na postać o imieniu, a być może pseudonimie, Sgiosacapeli. Doszedłem bowiem do wniosku, że postać tak idiotycznie nazwana przez twórców, będzie najlepiej do mnie pasować. Jak dowiedziałem się z podpisu, mój bohater urodził się we Włoszech i pracuje w disco klubie. Sam bym się tego chyba nie domyślił, ponieważ na portrecie ma fryzurę „długo z tyłu i krótko na przedzie”, ciemne okulary i głupi usmiech.

Dangerous Streets Amiga
Dangerous Streets Amiga

Mój bohater bardziej mi się skojarzył z aktorem filmów porno z RFN z lat osiemdziesiątych, niż z muzykiem, ale nic to. Idźmy dalej.

Moim  pierwszym przeciwnikiem został kierowca ciężarówki Pinen. Starszy gość z brzuszkiem piwnym i łysiną. Przyznacie, że to dość nietypowy przeciwnik. Na jego tle mój S., tak łatwiej bowiem i szybciej napisać jego imię, prezentował się nad wyraz dobrze.  Obcisły kombinezon sprawił, że przez moment pomyślałem, że mógłby zostać jednym z superbohaterów Marvela. W nocy dj, a w ciągu dnia – superbohater walczący z kontrabandą i mafią paliwową. Taki nasz bohater z dyskoteki w Burkowie.

Ale oto zaczęła się pierwsza runda! Sterowanie okazało się koszmarne, więc zacząłem losowo poruszać joystickiem, naciskając nieustannie fire. Jak się okazało, wystarczyło to by pokonać grubasa.  W pewnym momencie odebralo mi mowę, bowiem mój przeciwnik zastosował cios specjalny!

Serio?

Otworzył on mianowicie swój brzuch, jak drzwiczki, a ze środka wyleciała mniejsza wersja podstarzałego piwosza i rzucila się na mnie! Po prostu rece mi opadły… Byłbym jeszcze w stanie wybaczyć twórcom takiego wojownika(?) ale takie ciosy? To się kwalifikuje na bilet do Tworek. W jedną stronę. Ale to dopiero pierwszy z bohaterów…

Dangerous Streets Amiga

Moim kolejnym przeciwnikiem okazał się Toni, który z zawodu jest playboyem… Z wyglądu bardziej przypominał mi połączenie zdeformowanego Jamesa Deana ze Szkieletorem. Oczywiście pokonanie go, metodą losowych ciosów, nie zajęło mi zbyt długo.

Po nim kolej przyszła na Luisę, urodzoną we Francji nauczycielkę.  Muszę przyznać, że nie wiem do jakiej szkoły chodzili twórcy tej gry, ale ja zacząłem żałować, że spędziłem całą podstawówkę i liceum w moim mieście. Luisa okazała się z wyglądu bardziej przypominać prostytutkę, dość zresztą muskularną. Niestety byłą ona równie tragicznie animowana jak reszta wojowników…

Gdy Luisa zastosowała blok, zamieniajac sie w pudło, czy może raczej sejf, albo diabli wiedzą, co to tak naprawdę było,  poddałem się.  Najnormalniej w świecie wyłączyłem tę grę. Zapewne reszta bohaterów była nie mniej interesująca, niż ci, których spotkalem do tej pory, jednak beznadziejny system walki sprawił, że nie miałem ochoty tego dalej sprawdzać.

Nie, nie warto!

Tak naprawdę, to każda z postaci ma zaledwie kilka ciosów, wyjątkowo nielogicznie wykonywanych i koszmarnie animowanych. Jeśli dodamy do tego fakt, że każdego przeciwnika pokonałby niewidomy, a nawet jego pies przewodnik, to wydaje się oczywiste, czemu Dangerous Streets uchodzi za jedną z najgorszych gier na Amigę, w całej jej historii. A to nie lada osiągnięcie!

Grafika jest paskudna, animacje jeszcze gorsze a muzyka to po prostu zbrodnia! Grywalność? Nie istnieje!

5 1 zagłosuj
Ocena artykułu
Subskrybuj
Powiadom
guest
0 Komentarze
Wbudowane opinie
Zobacz wszystkie komentarze
0
Chętnie poznam Twoje przemyślenia, proszę o komentarz.x
Scroll to Top