Dziś pora przyjrzeć się bliżej jednej z najbardziej niedocenianych gier, a mianowicie Shadowrun, wydanej w 1994 roku na SNES. Oszczędze wam czytania rozmaitych bzdur i dywagacji czemu tak się stało. Zapewne co roku pojawiają się tytuły, które przechodzą niezauważone a do nas samych należy wynajdywanie takich diamentów. Takie życie.

Moja przygoda ze SNESem rozpoczęła się od fantastycznego Chrono Trigger, któremu w swoim czasie poświęcę osobny artykuł. To on wciągnął mnie na Bóg wie jak długo i jednocześnie wysoko ustawił poprzeczkę dla pozostałych gier. Jako że żywo w pamięci miałem trylogię  “Sekrety Mocy” Roberta Charrette, dziejącą się w świecie Shadowrun, to ów snesowy Shadowrun wydawał się oczywistym wyborem.
Wszystkim niekumatym należy się małe wyjaśnienie “o co chodzi”,  bowiem inaczej wiele z pomysłów zawartych w grze wyda się po prostu idiotycznych.

shadowrunPo roku 2050 na Ziemię powróciła magia, a wraz z nią pojawiły się starożytne rasy. Elfy, krasnoludy oraz wiele ras tak typowych dla światów fantasy, odnalazły swój dom w nowym świecie cyber-technologii, wytworzonych przez człowieka; świecie opasującej cały glob sieci komputerowej, mega korporacji rządzących wszystkim. Świecie pełnym korupcji, gdzie magia przeplata się z nowoczesną technologią a magowie walczący z uzbrojonymi po zęby najemnikami nie sę niczym niezwykłym. Fireballe vs Uzi? Hakerzy na usługach wampirów i smoków? Dokładnie. Witajcie  w  świecie Shadowrun.
Na pierwszy rzut oka brzmi to jak bełkot z dziennika telewizyjnego i cała ta historia, generalnie rzecz ujmując, nie trzyma się kupy. Otóż moi drodzy, jeśli tak myślicie, to jesteście w błędzie. Zainteresowanym światem i jego historią, czyli skąd się te wszystkie dziwadła wzięły na Ziemii, polecam wyżej wspomnianego autora.
Pana Charrette czyta się bardzo przyjemnie, a książki można za bezcen znaleźć na allegro czy innych ibejach, jak również w większości cywilizowanych bibliotek uniwersyteckich:)

 Szata graficzna Shadowruna szału nie robi. W sumie jest ok, gdyż mimo że są ładniejsze gry na snesa, to mimo wszystko udaje jej się  uchwycić specyficzny klimat fabuły. Ciemna paleta oraz izometryczny rzut  potęgują tylko klaustrofobiczne uczucie. O muzyce można chyba tylko powiedzieć,  że jest. Wszystkie mankamenty graficzno-muzyczne Shadowrun nadrabia konstrukcją świata. Od razu widać, że twórcy włożyli sporo wysiłku w tej materii. Budynki oraz ich nazwy różnią się w zależności od dzielnicy. Sklepy z bronią znajdziemy w slumsach i dzielnicach biedoty, jesli jednak potrzebujemy udać się do lekarza, to powinniśmy obrać kurs na znacznie lepsze sąsiedztwo. W pewnych miejscach napotykać będziemy biedaków, bezdomnych oraz uliczne gangi, inne z kolei  – to klasa premium, z japiszonami i wszelakiej maści biznesmenami. Oczywiście, przedstawiciele poszczególnych grup społecznych posługują się też innym językiem. Ale wystarczy o otoczce,  pora przyjrzeć się samej fabule, bowiem ta jest zaskakująco dobra, jak na grę komputerowa.
Akcja zaczyna się, gdy dwóch pielęgniarzy przynosi zwłoki do kostnicy. Nasze zwłoki. Jake Armitage, w którego postać się wcielamy, budzi się w zamrażarce, wywołując panikę wśród pracowników. Uciekają oni z krzykiem, a my nie wiemy kim jesteśmy, ani komu tak bardzo zależało, aby wysłać nas na tamten świat. Fabuła rozwija się szybko. W chwilę później dowiadujemy się od napotkanego gangusa, że byliśmy na celownikach wielu zabójców oraz że wszyscy są już przekonani, że wąchamy kwiatki od dołu. Nie będę zdradzał szczegółów, ale później robi się bardzo ciekawie.
Przez większą część gry wędrować będziemy po Seattle i rozmawiać z ludźmi. To co zawsze mnie irytowało w japońskich rpg, to losowe walki. Tym razem również będzie ich sporo, jednak nie napotkamy żadnego ekranu taktycznego. Po prostu wyciągamy pistolet, karabin czy co tam mamy pod ręką i strzelamy. Warto tu zaznaczyć, że możemy strzelać do prawie każdego. Hulaj dusza, piekła nie ma!

   W pewnym momencie będziemy musieli zanurzyć się w cyberprzestrzeń, podłączając swój mózg bezpośrednio do komputera. Jeśli dekowanie nam się powiedzie, to uzyskać będziemy mogli dostęp do pieniędzy lub cennych informacji. Na pewnym etapie na pewno przyda nam się pomoc. Po krótkiej negocjacji zarobków, będziemy mieli na swoich usługach runnerów. Na początkowych etapach będziemy zbyt cienkim leszczem dla niektórych i po prostu nas wyśmieją. Wszyscy oni posiadają odmienne osobowości i umiejętności, należy wybierać więc z rozwagą. A  na tych lepszych przyjdzie czas później.

Największą zaletą Shadowruna jest to, że sprawia niesamowitą frajdę graczowi. Nietypowy sposób prowadzenia walki, bardzo dobra fabuła oraz niszowy świat sprawiają, że gra ta różni się znacznie od typowych rpgów.  Poza tym, kto nie chciał by mieć jako partnera wielkiego orka z karabinem maszynowym? No właśnie:) Jeśli więc grafika nie jest dla was najważniejsza, w Shadowrun zagrać trzeba i basta!




Author

Mam na imię Tomek. Moja przygoda z komputerami zaczęła się wiele lat temu od Commodore Plus/4, przywiezionego z RFN. Później posiadałem C64, Amigę 600, Amigę 1200, Amigę BVision PPC. W chwili obecnej posiadam blaszaka, GBA, NDS,3DS i magiczne urządzenie o nazwie Open Pandora.

Write A Comment

Pin It